....Szłam powolnym krokiem do mojego pokoju. Odrobiłam lekcje i padłam na łóżko. Postanowiłam pójść do taty. Ponownie wsiadałam do auta i odjechałam. Wystukiwałam nerwowy rytm na kierownicy, czekając aż zmieni się światło. Po 10 minutach byłam na korytarzu prowadzącym do sali mojego taty. Stojąc w drzwiach ujrzałam siostrę. Po chwili siedziałam na krześle obok łóżka taty. Powitał mnie ciepłym uśmiechem który oczywiście odwzajemniłam. Rozmawialiśmy chyba z 3 godziny. Ciągle mając tematy do rozmawiania. Bałam się o to zapytać. A jak nie pozwoli to będę miała przechlapane. Louisa boję się cholernie, a tato jest.... Jak to powiedzieć? Nieprzewidywalny?
-Tato?
-Tak córeczko?
-Mogę dzisiaj spać u kolegi? On bardzo Cię prosi.
-No nie wiem.
-Tato proszę.
-Katherine.
-Tatoooo..
-No dobrze. Jak coś pamiętajcie o....
-Tato!- przerwałam mu. Spojrzałam na zegarek 19.26. Kurwa. Pożegnałam się z tatą i wybiegłam ze szpitala. Pędziłam do domu jak wiatr. Jak zajechałam do domu była już 19.40. Pobiegłam do łazienki. Umyłam się dokładnie. Pachniało mną na kilometr. Ubrałam szare dżinsy, białe vansy i biała bluzkę. Wzięłam torbę i spakowałam sukienkę, szpilki, kosmetyki i jakąś biżuterię. Położyłam się na łóżku w oczekiwaniu Louisa. Punktualnie o 20.00 poczułam lekkie pocałunki na szyi. Gdy się odwróciłam ujrzałam jego twarz. Patrzyliśmy się na siebie dłuższą chwilę.
-Idziemy?-zapytał z uśmiechem
-Może.- odpowiedziałam
Wyciągnął do mnie rękę. Zignorowałam to i po prostu wstałam i zeszłam na dół. otworzył mi drzwi i wypuścił. Jak zamknęłam dom na klucz i odwróciłam się w stronę Louisa. Wziął mnie za nadgarstek. Długo mi zajęło wyrwanie dłoni z jego ręki. Spokojnie umiejscowiłam swoją rękę na jego. Zaśmiał się. Ja po prostu spojrzałam na niego wzrokiem mordercy. Podeszliśmy do jego auta. Otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść. Jechaliśmy w ciszy. 10 minut później znajdowaliśmy się pod jego willą. Jaka ona wielka. Wpuścił mnie do środka.
-Jesteś głodna?-przytaknęłam głową na tak. Zaprowadził mnie do kuchni. Usiadłam przy stole i przyglądałam się Louisowi. Chodził od szafki do szafki. Usłyszałam trzask drzwi. Louis pobiegł tam. Słyszałam krzyki.
-Gdzieś ty kurwa był?- Louis się wnerwił. Ciekawe kto tam jest. Wyszłam z kuchni i poszłam do salonu. Lou trzymał przy ścianie jakiegoś blondyna. Blondyn nie odpowiedział mu.
-Pytam się ostatni raz!
-Byłem ta...-nie dokończył bo Louis dał mu z pięści w twarz. Łza spłynęła po moim policzku. Blondyn spojrzał na mnie. Zaraz po nim Lou. Rozluźnił uścisk puszczając blondyna. Korzystając z okazji uciekł na górę. Chyba z 10 minut wzrok mojego "kolegi" przeszywał moją czaszkę. Jego oczy nabrały miły odcień niebieskiego. Momentalnie znalazł się przy mnie i mocno mnie przytulił. Byłam w jego uścisku 5 minut.
-Przepraszam że na to patrzyłaś.- wow wow WOW on umie przepraszać?
-Nic się nie stało- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Odwzajemnił go.
-Niall chodź tutaj!-krzyknął Lou. Po chwili blondyn znalazł się przy nim.
-Katherine to jest mój brat Niall. Niall to jest Katherine.-przedstawił mnie. Uścisnęłam jego rękę. Gdy w kuchni jadłam kanapki przygotowane przez Louisa usłyszałam okropny krzyk. Co tu się kurwa dzieje?...
*********************************************************************************
Hej Directioners! Wszystkiego najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego nowego roku! Mam nadzieję że podoba się Wam ten rozdział.