....Zaczęłam krzyczeć. Szkło kaleczyło moje stopy. Strumyki krwi spływały na podłogę. Mój tato cały w krwi leżał nieprzytomny. Upadłam. Niezliczona ilość łez spływała strumieniami mocząc podłogę. Z moich rąk, brzucha i nóg spływała krew. Na dół zbiegła moja siostra. Od razu podbiegła do mnie podnosząc mnie z podłogi. Podeszłyśmy do taty. Nathalie zadzwoniła po karetkę. Przytuliłam się do taty. To może być nasza ostatnia chwila razem. Zanim się obejrzałam policja odciągała mnie od taty. Płakałam jeszcze bardziej. Przytuliłam się do siostry. Podszedł do mnie lekarz. Zaczął czyścić moje rany. Po 20 minutach już byłam zabandażowana. Ubrałam się ciepło i wsiadłam do auta. Siostra po chwili przyszła i razem pojechałyśmy do szpitala. Jechałam ponad 130/h. Więc szybko dotarłyśmy na miejsce. Biegałam po całym szpitalu. Nie znalazłam.
-Kat!-spojrzałam w górę. Siostra biegła w moją stronę. Podniosła mnie i przytuliła. Kolejny raz w tym dniu rozpłakałam się. Zostałyśmy same. Jesteśmy zdane na siebie. Miejmy nadzieję że tato jeszcze żyje. Ale to chyba niemożliwe po tym jak bardzo dużo krwi stracił. Bałam się wrócić do domu. Nigdy się jeszcze tak nie bałam. Nawet Louisa się tak nie boje. Kilka godzin później przyszedł do nas lekarz.
-Proszę Pani niech pani to weźmie. Leki na uspokojenie. - pielęgniarka podała mi tabletki i wodę. Uśmiechnęła się i odeszła. Przez chwilę się wahałam. Wzięłam tabletki do ust i popiłam wodą. W nocy obudziłam się tak jak tamtej nocy. On tam stał. Patrzał się na mnie tymi samymi oczami co poprzednim razem. Podbiegłam do niego, i po prostu przytuliłam się do niego. Łzy moczyły jego ubrania. Dziwne uczucie. Tulić się do kogoś kogo się nienawidzi. Wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Przykrył kołdrą i objął ramieniem. Czułam jego zapach. Nie znałam go od tej strony. Miły, czuły, delikatny. Zasnęłam w jego objęciach. Rano obudziły mnie promienie słońca. Popatrzyłam na pokój. Louisa już nie było. Wygodnie się na nim spało. Zastąpił mi poduszkę. Myśli przeszywały moją głowę. Umyłam się i dżinsy i bokserkę. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i pojechałam do szkoły. Udałam się do szafki. Podszedł do mnie Louis.
-Witaj piękna.
-Cześć.
-Co się stało?
-Nic.
-Przecież widzę!
Oparł mnie o szafki. Jego ręce spoczywały na szafkach po obu stronach mojego ciała. Nie odpowiedziałam. Byłam wpatrzona w jego tatuaże. Ma ich chyba z milion. Popatrzyłam się w jego oczy. Piękny odcień niebieskiego witał w jego tęczówkach.
-Katherine! Pytam po raz ostatni co się stało?- czarne chmury zasłoniły jego oczy.
-Jestem po prostu smutna!-wykrzyczałam mu to w twarz.
-Nie tym tonem!-warknął
-Panie Tomlinson! Proszę tutaj podejść!-zawołał go nauczyciel. Dziękuję!
-Niech Pan nie daje pokazu swojego charakteru!
-To chyba nie Pana sprawa.-odpowiedział niegrzecznie. Odwrócił się w moją stronę. Podał mi rękę. Nie chciałam żeby miał kłopoty więc chwyciłam jego rękę. Odprowadził mnie do klasy. Cmoknął w policzek i odszedł. Usiadłam w ostatniej ławce i słuchałam nauczyciela. Przez 7 godzin siedziałam i słuchałam. Wracałam do szafki szybkim krokiem. Wzięłam torbę i przełożyłam ją przez ramię. Udałam się na parking. Stał przy swoim samochodzie w otoczeniu swoich kolegów. Nie patrząc na nich podążałam do swojego porsche. Poczułam ręce na swojej talii. Louis. Kurwa.
-Powiedz swojemu tacie że dzisiaj śpisz u mnie. Weź coś krótkiego i seksownego.
Nie odpowiedziałam mu po prostu wsiadłam do auta i odjechałam.......
*********************************************************************************
Jest drugi rozdział. Mam nadzieję że się podoba. Trzeci rozdział będzie pod choinkę :)))
*.* Nie moge się doczekać następnego *.*
OdpowiedzUsuń